Czy podwyżka 500 plus ma sens. Podwyżka świadczenia 500 plus miałaby kilka poważnych skutków. Po pierwsze, wzrósłby wyraźnie koszt programu. Obecnie wynosi on około 40,3 mld zł rocznie. Ministerstwo Finansów, pisząc Wieloletni Plan Finansowy Państwa, założyło, że w zasadzie ten koszt nie wzrośnie (w 2022 r. miał wynieść 40
Przybliżamy jej najważniejsze punkty i tłumaczymy, jak powinna przebiec podwyżka czynszu - krok po kroku. Podwyżka czynszu najmu - podstawowe zasady Aby przeprowadzić podwyżkę czynszu najmu lokalu mieszkalnego, wynajmujący musi najpierw wypowiedzieć najemcy dotychczasową wysokość opłat - najpóźniej przed końcem miesiąca.
Tyle dzisiaj powinno wynosić 500 plus. Świadczenie 500 plus to rządowy program, który miał być finansowym fundamentem wsparcia rodzin. I w 2016 r., kiedy się pojawił faktycznie spełniał
Stało się. Jest decyzja ws. stóp procentowych. 295. Stopy procentowe pozostają na niezmienionym poziomie – zdecydowała w trakcie pierwszego posiedzenia w 2023 r. Rada Polityki Pieniężnej
53 proc. przedsiębiorców planuje w przyszłym roku podwyżki. 17 proc. zamierza dać podwyżki w związku z podniesieniem płacy minimalnej, 22 proc. wyrówna inflację, a 14 proc. podniesie
Ile powinna wynieść podwyżka w 2022 r.? Proste wyliczenia. Jak bardzo wzrosły w ubiegłym roku ceny i jak bardzo wzrosły nam pensje? GUS już udzielił odpowiedzi: inflacja średnioroczna w ubiegłym roku wyniosła 5,1%, a średnioroczny wzrost płac wyniósł 8,8%. Na papierze nie wygląda to źle: pracownicy dostali realnie (czyli po
Kwotę 10000 zł wpłacamy do banku na 4 lata. Kapitalizacja odsetek jest dokonywana w tym banku co kwartał, a roczna stopa procentowa wynosi 3%. Po 4 latach kwotę na rachunku będzie można opisać wzorem: Na lokacie złożono 1000 zł przy rocznej stopie procentowej p% (procent składany). Odsetki naliczane są co kwartał.
Konieczna wyższa podwyżka wynagrodzeń w sferze budżetowej. Jednocześnie pracodawcy apelują o wyższy wzrost wynagrodzeń w sferze budżetowej, w wysokości 20 proc., biorąc pod uwagę spadek realnej wartości wynagrodzeń pracowników tej sfery, obserwowany od wielu lat, a szczególnie dotkliwy w 2023 roku, w którym nie została uwzględniona wysoka inflacja.
O ile mogłyby wzrosnąć ceny biletów? że np. cena biletu jednorazowego powinna wynosić ponad 3 zł - mówi Ruta. Teraz normalny bilet jednorazowy kosztuje 2,8 zł. Jeśli będzie
Ile powinna wynosić podwyżka inflacyjna 2023? W roku 2023 wiele osób zastanawia się, jaka będzie wysokość podwyżki inflacyjnej. To ważne pytanie, które dotyczy zarówno pracowników oczekujących wzrostu płac, jak i przedsiębiorców planujących swoje budżety na kolejny rok.
rHK2YV. Kwestia przyznawania przez szefa podwyżek pracownikom budzi wiele kontrowersji. Czy dodatkowe pieniądze tylko dla części zatrudnionych to złamanie zasady równego traktowania? Kiedy szef łamie prawa swoich podwładnych? Podwyżka w pracy dla wybranych? Zgodnie z art. 183a § 1 Kodeksu Pracy: Pracownicy powinni być równo traktowani w zakresie nawiązania i rozwiązania stosunku pracy, warunków zatrudnienia, awansowania oraz dostępu do szkolenia w celu podnoszenia kwalifikacji zawodowych. Nie mogą być dyskryminowani ze względu na płeć, wiek, niepełnosprawność, rasę, religię, narodowość, przekonania polityczne, przynależność związkową, pochodzenie etniczne, wyznanie, orientację seksualną. Równe traktowanie pracowników dotyczy także samej kwestii zatrudnienia: na czas określony lub nieokreślony czy w pełnym lub niepełnym wymiarze czasu pracy. Ponadto, ustawodawca wyraźnie stoi na stanowisku, że pracownicy mają prawo do jednakowego wynagrodzenia za jednakową pracę lub za pracę o jednakowej wartości. W praktyce zatem rodzi się pytanie o przyznanie podwyżki jednemu z pracowników, drugiemu zaś odmówienie dodatkowych pieniędzy. Czy podwyżka powinna być dla wszystkich? Niekoniecznie – zależy to od stosowanego przez pracodawcę systemu wynagrodzeń, chyba że mowa o podwyżkach ustawowych. Te należą się wszystkim pracownikom, którym przysługuje do nich prawo. Ile wyniesie podwyżka rent i emerytur w 2020 r.? Rząd podał już wskaźnik waloryzacji rent i emerytur z ZUS w 2020 roku. Wzrost rent i emerytur ma wynosić 3,24 proc. (brutto). Dla porównania w roku 2019 podwyżka rent i emerytur była na poziomie: 2,86 proc. (brutto). Zasady przyznawania podwyżek Sprawą podwyżek dla wybranych zatrudnionych zajmował się Sąd Najwyższy. W uzasadnieniu do wyroku z dnia 29 marca 2011 roku (sygn. akt I PK 231/10) podkreślił on, że nie każde odmienne zapisy znajdujące się w umowie o pracę stanowić muszą naruszenie zasady równego traktowania pracowników. Dzieje się tak dlatego, że odmienne ukształtowanie uprawnień pracowniczych danego zatrudnionego może wynikać z jego umiejętności, doświadczenia, wykształcenia czy nawet cech osobowych. Oznacza to, że za dyskryminację Sąd Najwyższy uznał wyłącznie taką sytuację, w której pracodawca przyznaje podwyżkę tylko wybranym osobom z grupy pracowników posiadających takie same predyspozycje. Jak rozmawiać o podwyżce? Zróżnicowanie wynagrodzeń w firmie to obszerne zagadnienie. Zdarzają się sytuacje, gdy pracownicy, którzy de facto wykonują pracę na tym samym stanowisku, otrzymują wynagrodzenie w zróżnicowanej wysokości. W tej sytuacji, aby odpowiedzieć na pytanie, czy pracodawca łamie prawa swoich podwładnych, trzeba wiedzieć, czy przy ustalaniu wynagrodzeń poszczególnych zatrudnionych, podmiot zatrudniających kierował się obiektywnymi przesłankami. Jeżeli pod uwagę brane były umiejętności pracowników lub choćby staż ich pracy czy dotychczasowe doświadczenie, możliwe jest zróżnicowanie wysokości wynagrodzeń. Pracodawca nie będzie łamał prawa również wówczas, gdy przy przyznawaniu podwyżki weźmie pod uwagę zaangażowanie pracowników (np. jeden z zatrudnionych pracował nad projektem znacznie dłużej niż pozostali pracownicy). Inną możliwością różnicowania wysokości wynagrodzeń i przyznawania podwyżek wyłącznie niektórym pracownikom jest choćby podnoszenie kwalifikacji zawodowych przez część zatrudnionych. Osoby biorące udział w szkoleniach mogą zarabiać więcej z uwagi na fakt dokształcania się. Nie jest wykluczone również zastosowanie różnicowania wynagrodzeń w firmie w celu choćby aktywizacji starszych pracowników czy wyrównania szans pracowników niepełnosprawnych. Co w sytuacji, kiedy wszyscy dostali podwyżki a Ty nie? Co, jeśli jesteś po drugiej stronie i nie jesteś przekonany do udzielenia podwyżki pracownikowi? Jak rozmawiać o podwyżce, by obie strony doszły do porozumienia? Z całą pewnością rozmowa powinna być rzeczowa i konkretna. Warto przedstawić argumenty, które będą działały na naszą korzyść w trakcie rozmowy z przełożonym. Ważne także, by zastanowić się, jak prosić o podwyżkę, by argumenty, które podamy szefowi, nie były roszczeniowe, ale prezentowały nasz faktyczny wkład w rozwój firmy. Zatrudnieni powinni pamiętać, że formalna prośba o podwyżkę powinna być wystosowana na piśmie. W sieci można znaleźć mnóstwo wzorów podania o podwyżkę, z których warto skorzystać, udając się z tą sprawą do pracodawcy. Często pracownicy większych przedsiębiorstw i zakładów pracy zastanawiają się jak napisać zbiorowe podanie o podwyżkę. W tej kwestii warto zwrócić się do doświadczonego radcy prawnego, który będzie w stanie doradzić również środki ochrony prawnej dla pracowników. Konsekwencje naruszenia zasady równego traktowania Podsumowując Pracownik, który uważa się za pominiętego w kwestii podwyżek, ma prawo dochodzić swoich roszczeń na drodze sądowej. Warto zauważyć, że zgodnie z przepisami pracodawca, który naruszył zasadę równego traktowania w zatrudnieniu, musi liczyć się z koniecznością wypłaty odszkodowania. Ustawodawca przyjął przy tym, że kwota ta nie może być niższa niż minimalne wynagrodzenie, które jest ustalane na podstawie odrębnych przepisów (w 2019 roku wynosi ono 2250 zł brutto). Jednocześnie jednak pracownik może wnioskować o przyznanie kwoty wyższej, uzyskane pieniądze mają bowiem wyrównać doznany przez zatrudnionego uszczerbek w dobrach zarówno materialnych, jak i niematerialnych. Przyznawanie podwyżek i sprawiedliwe ustalanie ich wysokości może być naprawdę trudne ze względu na różnorodność stanowisk i obowiązków pracowników, dlatego warto zasięgnąć szerszej wiedzy, by podejść do tej sprawy profesjonalnie. W teorii HR wyodrębnia się kilka różnych metod przyznawania odpowiedniego wynagrodzenia, które zostały omówione na poniższej szczegółowej prezentacji:
Dziś o tym, czym jest poduszka finansowa i ile powinna wynosić, by czuć się bezpiecznie. Cokolwiek wchodzi nam w nawyk, staje się łatwiejsze. Niestety, trudniej z samym wyrabianiem nawyku, a już zwłaszcza, gdy elementem rutyny ma się stać… oszczędzanie. Z jednej strony, polskie pensje zachęcają na ogół do przetrwania, opłacenia rachunków i minimalnej porcji przyjemności – nie sposób myśleć o zamianie tego ostatniego elementu na budowanie poduszki finansowej. Z drugiej strony, tak marne dochody to pewność, że w przypadku ich nagłej utraty, wpadniemy w poważne problemy finansowe. Czym jest poduszka finansowa?Polacy i oszczędzanie Szukając winnychIle powinna wynosić poduszka finansowa?Skąd taka rozpiętość w radach ekspertów?Kilka kryteriówPrzechowalnia dla funduszu awaryjnegoCzy brak zaufania jest uzasadniony?Konto oszczędnościowe… czyli lokata!Garść wskazówek co do oszczędzaniaPoduszka finansowa pod kredyt?A jaką ja mam poduszkę finansową? Poduszka finansowa – nazywana zamiennie funduszem awaryjnym – w języku potocznym funkcjonuje po prostu jako “środki na czarną godzinę“. Odłożone pieniądze mają za zadanie utrzymać płynność finansów, gwarantując przetrwanie w niezbyt pomyślnych okolicznościach. W grę, jak wspomniałam, wchodzi nie tylko utrata pracy, ale wiele różnych sytuacji. Właściwa suma zgromadzonych środków sprawi, że tzw. czarna godzina nie będzie taka czarna. Polacy nierzadko stają w obliczu takiego dylematu, o ile w ogóle zdarza im się pomyśleć “a może tak zacząć oszczędzać?” W konsekwencji zdecydowana większość naszych rodaków nie ma żadnych oszczędności… Tymczasem utrata pracy to nie jedyny scenariusz, w razie którego fundusz awaryjny okazuje się niezbędnikiem. Życie jest na tyle nieprzewidywalne, że przykłady niespodziewanych zwrotów akcji można mnożyć. Polacy i oszczędzanie Poduszka finansowa – oszczędzanie na czarną godzinę zawsze ma sens! Raport pod nazwą “Postawy Polaków wobec Finansów”, opracowany przez Fundację Kronenberga, wykazał, że w 2017 roku 47% Polaków zachowywało jakieś oszczędności, lecz miało to charakter okazjonalny. Jeśli chodzi o systematyczne oszczędzanie – na tym polu leżymy. Tylko 16% badanych zadeklarowało, że odkładanie pieniędzy to dla nich rytuał. To co prawda 9% więcej niż w roku 2012, ale nie jest to jakiś imponujący skok. Co jednak jest celem oszczędności? Intuicja podpowiada – być może emerytura? Cóż, raport wskazuje, iż jedynie połowa osób oszczędzających regularnie (8%) celuje oszczędnościami w starość. Mało tego, od roku 2015 wskaźnik ten spadł aż o 13%. Szukając winnych Jakie są przyczyny tego zjawiska? Międzynarodowy test kompetencji finansowych podpowiada, że winna jest słaba wiedza finansowa Polaków. Polacy natomiast są zdania, że źródło leży w słabych dochodach – liczyć przecież każdy umie, ale mało kto potrafi wegetować, by w przypadku zagrożenia wegetacji mieć jeszcze środki na… przewegetowanie. Być może oszczędzanie – teoretycznie – nie jest czarną magią, lecz w praktyce trudno jest się przyznać, że lepiej zaoszczędzić jakiekolwiek środki niż skazać się na ich kompletny brak. Ile powinna wynosić poduszka finansowa? Wiemy już, że poduszka finansowa ma nam zapewnić miękkie lądowanie w razie życiowego upadku. Spadając z dużej wysokości, musimy mieć jednak pewność, że wylądujemy raczej na poduszce kaskaderskiej, a nie na cienkim “jaśku”. Innymi słowy, fundusz awaryjny powinien być odpowiednio duży. … a jak duży? Nie ma tu jednej determinanty, choć decydująca zdaje się wysokość naszych miesięcznych zarobków i wydatków. Specjaliści od finansów twierdzą, że bez względu na takie czynniki, najlepiej jest zaoszczędzić przynajmniej trzykrotność miesięcznych opłat na gospodarstwo domowe. Wskazywana jest nawet sześcio- lub dwunastokrotność. Osobiście widzę to tak: Poduszka finansowa 3-miesięcza – 3-miesięczny fundusz awaryjny to rozwiązanie dobre dla singli, którzy mają dobrą pod względem zarobków pracę. Dodatkowo mieszkają w dużym mieście, gdzie wcale nie trudno o pracę. Poduszka finansowa 6-miesięczna – fundusz awaryjny w wysokości 6-cio krotności zarobków, to optymalne rozwiązanie dla większości z nas, mając takie zabezpieczenie, spokojnie poradzimy sobie z utratą pracy czy dłuższą chorobą. Poduszka finansowa 12-miesięczna – taka poduszka całkiem dobrze spisze się jako sposób na zarabianie na lokatach oraz jako fundusz awaryjny na naprawdę ciężkie życiowe kataklizmy… Skąd taka rozpiętość w radach ekspertów? Chodzi tutaj o sytuację na rynku pracy. Jeśli jesteśmy pewni, że w razie utraty pracy bez kłopotu szybko znajdziemy kolejną, wystarczy trzykrotność. W sytuacji przeciwnej – gdy ze znalezieniem wakatu mogą być problemy – lepiej jest zgromadzić więcej środków. Podane przez ekspertów przykłady są poglądowe i nie przekreślają prostej reguły “im więcej, tym lepiej”. Kilka kryteriów Obliczaniu objętości poduszki finansowej musi towarzyszyć rozwaga, ale nie obejdzie się też bez wzięcia pod uwagę paru ważnych kryteriów, a mianowicie: fakt, czy ma się dzieci, a jeśli tak, ile kosztuje ich utrzymanie, jaką przyszłość przewiduje się dla stóp procentowych (a więc czy kredyt może nas więcej kosztować), czy jest się zadłużonym, a jeżeli tak, ile poczekamy na całkowite uregulowanie długów. Przechowalnia dla funduszu awaryjnego Jeśli postanawiamy zbudować fundusz awaryjny, nie wystarczy przeanalizować powyższych kryteriów. Nieodłącznym elementem planu budowy funduszu jest wybór miejsca, w którym będziemy gromadzić odłożone pieniądze. Co do zasady, opcje są tu trzy: konto oszczędnościowe, lokata lub… “skarpeta”. Wybór nie jest przytłaczający, a wskazywanie najlepszego z rozwiązań byłoby subiektywne. Zależy to od naszych preferencji, ale dobrze byłoby, gdyby wyrobienie tych preferencji było poprzedzone rozeznaniem, czym charakteryzuje się każdy ze sposobów oszczędzania. Wyjaśniać nie trzeba tylko odkładania do skarbonki; opcję, na którą decydują się nieufni wobec instytucji finansowych. Czy brak zaufania jest uzasadniony? Oczywiście, bank może zbankrutować, ale odpuśćmy sobie szacowanie prawdopodobieństwa. Zamiast tego, lepiej jest zapoznać się z działaniem lokaty i konta oszczędnościowego. Konto oszczędnościowe Konto oszczędnościowe jest rachunkiem bankowym, lecz w odróżnieniu od tego zwyczajnego, służącego nam codziennie, konto takie jest oprocentowane. Brzmi dwuznacznie, ale bez obaw – nie są to odsetki, które przyjdzie nam zapłacić; przeciwnie, są one dokładane do kwoty gromadzonej na koncie oszczędnościowym. A zatem nie tylko oszczędzamy, ale poniekąd zyskujemy symboliczny dochód pasywny. Jest to opcja całkiem komfortowa, ponieważ w każdym momencie możemy wyciągnąć z konta część, a nawet całość zgromadzonych pieniędzy. Na dodatek (przeciwnie do lokaty) nie stracimy przy tym odsetek. Niemniej jednak przeważnie owe wypłaty obwarowane są limitami, czyli np. więcej niż jeden przelew miesięcznie będzie wiązał się z dodatkową opłatą. Tak czy inaczej, zarządzanie pieniędzmi na lokacie jest na tyle swobodne, że rodzi ryzyko wyczerpania oszczędności. Musimy wykazać się odpornością na pokusy, siłą charakteru. Gdy nie jesteśmy do końca pewni tych cech, istnieje drugie rozwiązanie, które będzie skuteczne niezależnie od poziomu naszej siły woli. … czyli lokata! A w rozwinięciu, tzw. lokata terminowa. Co my tu mamy? Mamy otóż nic innego niż depozyt, który składamy w banku na czas określony. Sam wybór czasowych widełek jest niezwykle elastyczny – możemy założyć lokatę kilkuletnią, ale równie dobrze… jednodniową. Elastyczność znika, gdy klamka zapadnie. Kiedy bowiem zobowiązujemy się do lokaty, na przykład, czteroletniej, wcześniejsze jej zerwanie będzie skutkować poniesieniem finansowej odpowiedzialności. Dlatego właśnie lokata jest świetną opcją dla osób, które nie chcą szacować swojej siły charakteru, ale w sposób pewny uniemożliwić jej testowanie. Poza tym trzymanie pieniędzy na lokacie to również sposób na odsetkowy wzrost oszczędności. Odsetki dokładane do naszej kwoty są zwykle większe niż w przypadku kont oszczędnościowych. Co warte wspomnienia, większość lokat przewidzianych jest dla wpłat nie mniejszych niż 1000 złotych. Konta oszczędnościowe nie są tak restrykcyjne. Garść wskazówek co do oszczędzania Jeśli dopiero zacząłeś myśleć o funduszu awaryjnym, czym prędzej zacznij działać. Jak najszybciej zadbaj o oszczędzenie choćby symbolicznych środków. Nie ma co czekać na jakąś przełomową datę, nieważne jak bliską. Widzisz, że jest możliwość oszczędzenia? Skorzystaj z niej! Inną ważną rzeczą jest usystematyzowanie swojego budżetu domowego. Kontrola przychodów i rozchodów wyposaży Cię w wiedzę, jaką sumę środków da się oszczędzić w miesiąc. Być może nie trzeba rezygnować ze wszystkich “zbędnych” przyjemności, by coś odłożyć? Podobnie i w tej dziedzinie życia, nieoceniona jest systematyczność. Oszczędzanie powinno być regularne – być może nie do bólu, ale jednak. Niemniej, im bardziej skalibrowaną regularność zachowasz, tym łatwiej będzie o wyrobienie wspomnianego na początku wpisu nawyku. Warto rozglądać się też za różnymi zniżkami i promocjami. Odpowiednie rabaty to częsty gość wielu sklepów, a taki gość, choć niespodziewany, jest bardzo mile widziany. Choć nie uwzględniałeś takich zniżek w rozpisce budżetowej, one pojawiają się i proszę bardzo: możesz odłożyć na czarną godzinę jeszcze więcej. Poduszka finansowa pod kredyt? Jeśli planujesz w niedalekiej przyszłości zaciągnąć duży kredyt na dom czy mieszkanie, to już teraz zacznij myśleć o zbudowaniu funduszu awaryjnego, będzie on chronił ciągłość wpłat rat kredytu na dom czy mieszkanie, w wypadku utraty pracy, czy przewlekłej choroby. Gromadzenie oszczędności na czarną godzinę, pozwoli Ci na bezstresowe podejmowanie decyzji w przyszłości, jeśli coś pójdzie nie tak. Dobrym pomysłem jest też wykupienie ubezpieczenia na wypadek utraty pracy. Przezorny zawsze ubezpieczony! A jaką ja mam poduszkę finansową? Oczywiście, ja też mam poduszkę finansową i nie zawaham się jej użyć, jeśli tylko będę musiała. Bo po to właśnie ją mam. Mój fundusz awaryjny zarabia na koncie oszczędnościowym. Jest to bezpieczny, a zarazem niewymagający naszej uwagi produkt bankowy, zawsze co miesiąc wpada parę groszy ;-). Poniżej zrzut z mojego konta bankowego: Mój fundusz awaryjny Jak myślisz? wystarczy na czarną godzinę? a może Ty napisz jakiej wielkości jest Twoja poduszka finansowa? Specjalnie dla Ciebie: Jak oszczędzać z głową? 5 zwyczajów zakupowych Jak oszczędzać pieniądze i nie czuć się spłukanym? Jak oszczędzić na zakupach? Poznaj podstawową zasadę! Jak racjonalnie i mądrze gospodarować pieniędzmi? Oceń mój artykuł: (No Ratings Yet)Loading...
„Nowy Ład” przyniesie podwyżkę „podatku” na zdrowie. O ile trzeba podwyższyć składkę na NFZ, żeby kolejki do lekarzy się zmniejszyły? A może to i tak nic nie da?„Nowy Ład” – rządowy program podnoszenia gospodarki z covidowego kryzysu – to też nowe (dla wielu wyższe) podatki. Niemal przesądzony jest wzrost obowiązkowej składki zdrowotnej. Więcej na zdrowie zapłacą przedsiębiorcy i najlepiej zarabiający pracownicy. Ale czy wyższe składki na NFZ dają jakąkolwiek szansę na poprawę sytuacji szpitali, lekarzy i przychodni? Może uzdrawianie zdrowia należałoby zacząć od czegoś zupełnie innego?Rząd przygotowuje „Nowy Ład”, czyli program odbudowywania gospodarki po pandemii. Mają w nim się znaleźć liczne bonusy dla Polaków – podwyższona z zł do zł kwota rocznego zarobku wolna od podatku PIT, albo emerytura bez podatku (chyba nie dla wszystkich). Ale będą i podwyżki podatków. Rząd pracuje nad zmianą zasad opłacania obowiązkowej daniny na leczenie. W ten sposób szuka dodatkowych pieniędzy w kieszeniach podatników na dofinansowanie publicznego systemu ochrony zdrowia. Co prawda podatki osobiste są w Polsce niskie, ale składki na ZUS, NFZ i koszty pracy – wysokie. Czyżby miały stać się jeszcze wyższe?Zobacz również:Święty spokój kierowcy w dobie wysokiej inflacji? Bezcenny. Jak można (spróbować) ograniczyć koszty eksploatacji samochodu? I ile to kosztuje? [NOWOCZEŚNI MOBILNI]Jest plan na wakacje za granicą? Jest też problem: wysokie ceny i słaby złoty. Dwa sposoby, by nie dać się złapać w sidła kursowe [MOŻNA SPRYTNIEJ]Cyberbezpieczeństwo w bankach: technologie przyszłości. Jak zmieni się świat bankowości? [BANK NOWOŚCI]Bolesna prawda jest taka, że w Polsce nakłady na zdrowie są jednymi z najniższych nie tylko w Europie, ale w ogóle wśród krajów rozwiniętych. Jesteśmy grubo poniżej średniej dla krajów OECD, a bliżej tam do takich krajów, jak Chile. Z drugiej strony: składka zdrowotna obciążająca polskiego pracownika nie jest niska, wynosi 9% wynagrodzenia. Z trzeciej strony: przedsiębiorcy płacą tylko 381 zł miesięcznego ryczałtu, nawet jeśli zarabiają miliony. Jak uporządkować ten chaos?„Nowy Ład”, nowa składka na zdrowie?Na razie ministerstwo zdrowia bada grunt pod projektem nowych zasad płacenia składek na zdrowie. Z informacji, do których dotarła „DGP” wynika, że na stole jest kilka propozycji „uszczelnienia” dotyczy płacących zryczałtowaną składkę zdrowotną (w tym roku 381 zł miesięcznie). Mieliby płacić procent od zarobków, niezależnie od tego, jak wysokie te zarobki by były. To mi przypomina powracające co i rusz zakusy, by zlikwidować limit 15-krotności średnich zarobków jako punktu odniesienia do naliczania składki do ZUS na emeryturę. Jeśli milioner płaciłby składki procentowe, to wiadomo, że by „przepłacał”. Czy to sprawiedliwe? A może właśnie powinien dokładać się do ochrony zdrowia bardziej, niż inni, nawet gdyby nie był w stanie skorzystać z usług o aż tak dużej wartości?Podobne cele ma wprowadzony od nowego roku pomysł oskładkowania umów-zleceń. Plan jest taki, żeby ZUS płaciło się obowiązkowo od całej kwoty na umówię i od każdej umowy. Teraz jest furtka – zleceniodawca może płacić ZUS do wysokości płacy minimalnej i tylko od pierwszej płacący więcej uzbierają na emeryturę, o ile zapisy księgowe w ZUS-ie przetrwają próbę – to dociśnięcie rolników i zmniejszenie liczby ubezpieczonych w KRUS i korzystających z preferencji w opłacaniu składki zdrowotnej. Dziś wysokość składki uzależniona jest od posiadanego areału ziemi – poniżej 6 hektarów płaci państwo, a nie rolnik – to by się miało opcja – to wzrost składki dla wszystkich, ale połączony z podatkowym „cashbackiem” – zwiększyłaby się część podlegająca odpisowi podatkowemu (obecnie jest to 7,75%), dzięki czemu pracownik odzyskiwałby w podatkach większość tego, co wpłacił w nie lubi płacić wyższych podatków i składek, tym bardziej, że niewiele dostajemy w zamian. A już szczególnie mało dostajemy od służby zdrowia i NFZ-u: kolejki do „państwowych” lekarzy są długie, a szpitale bronią się rękami i nogami przed przyjmowaniem też: Czy płacimy na służbę zdrowia za mało? Czy rząd źle wydaje kasę? O co chodzi z protestem lekarzy?Czytaj też: Nadchodzi straszna wiadomość: „Covid-19 nie zniknie ani za rok, ani za dwa, ani za pięć lat”. Co przemawia za tym scenariuszem? Trzy poważne argumentyNFZ ledwo dyszy? Rząd będzie musiał dosypać 18 mld zł na zdrowie z naszych podatków. Nie składekWydatki na służbę zdrowia rosną. Budżet Narodowego Funduszu Zdrowia, który dystrybuuje kasę do placówek medycznych, wyniósł w ubiegłym roku 97 mld zł. To o kilkanaście miliardów złotych więcej, niż w poprzednich czego zależy ta kwota? Generalnie od trzech rzeczy: wysokości składki, liczby pracujących osób na etacie i dotacji budżetowej. Finansowanie systemu ochrony zdrowia zależy przede wszystkim od sytuacji na rynku pracy oraz od tego, ile osób płaci wysokie składki od (dobrze) płatnych umów o pracę. Szacuje się, że nawet połowa środków ze składek wpływa tylko od osób zatrudnionych na etacie. W czołówce sponsorów NFZ-u są też… OECD na zdrowie z pieniędzy publicznych wydajemy 4,34% PKB – jesteśmy na 9. miejscu od końca na liście państwo rozwiniętych. Na domiar złego w ubiegłym roku – według danych publikowanych przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych – wartość składek przekazanych do NFZ była znacząco niższa, niż w prognozie przychodów Narodowego Funduszu Zdrowia na lata Ministerstwa Zdrowia żeby nakłady na NFZ wyniosły 6% PKB, powinny wynieść 120,5 mld zł w tym roku. Będzie to możliwe tylko, jeśli oprócz składek dorzuci się budżet – 9,2 mld zł w przyszłym roku i aż 18 mld zł w 2022 r. To pieniądze z naszych podatków. Czyli poniekąd, będzie tak, jak z abonamentem RTV – gdy brakuje wpływów, rząd sięga po pieniądze zbierane z Wojciecha Wiśniewskiego, eksperta od rynku zdrowia, właściciel firmy Public Policy, która przygotowuje analizy na temat finansowania sektora ochrony zdrowia, obecnie funkcjonujący system składkowy zapewnia wpływy do budżetu NFZ na poziomie 3,89%-3,99% PKB w kolejnych latach. Wszelki wzrost wydatków publicznych ponad ten cel musi zostać pokryty z innych źródeł, w tym z budżetu państwa. Czyli mamy do wyboru – albo wzrostu podatków, albo wzrostu składki zdrowotnej. o Ile?Z wyliczeń Public Policy wynika, że zwiększenie składki zdrowotnej o 0,25% w 2021 r. pozwoliłoby na zwiększenie przychodów NFZ o 2,66 mld zł rocznie. Wprowadzenie tej modyfikacji obniżyłoby wynagrodzenie miesięczne pracownika z płacą minimalną o 6 zł, a zarabiającego średnią krajową o 12 zł. Istnieje jednak możliwość podniesienia składki, które byłoby dla pracowników nieodczuwalne, poprzez zwiększenie odpisu składki zdrowotnej od podatkuZwiększenie składki z 9% do 9,5% to już 5,5 mld zł dodatkowej kasy rocznie. Jeśli ktoś zarabia średnią krajową, zapłaciłby więcej 24 zł miesięcznie. Ale czy jest trzecia droga – czyli oskładkowanie też: Prywatne leczenie też zaczyna pękać w szwach. Co robić?Czytaj też: Sprzedawali drogie abonamenty medyczne, ale nagle zapadają się pod ziemię. Sytuacja klientów robi się niezdrowa. Będzie skandal?Dylematy służby zdrowia – wydawać więcej, czy wydawać lepiej?Generalnie nie podobają mi się pomysły, które polegają na tym, że gdy brakuje pieniędzy, to politycy chcą sięgnąć do naszych kieszeni. A już szczególnie, gdy widzę to, co się dzieje w służbie zdrowia. I jak bardzo jest ona nieefektywność jest wielowarstwowa – zaczyna się od tego, że Polacy (jeszcze przed pandemią) unikali lekarzy i choroby są diagnozowane zbyt późno, gdy leczenie jest już droższe. Coraz gorzej się prowadzimy – przybywa „ofiar” chorób cywilizacyjnych, takich jak otyłość i cukrzyca. Wydajemy też majątek ma prywatne leczenie, nie zawsze potrzebnie, płacąc dwa razy za to samo (więcej na ten temat tutaj: „W służbę zdrowia uderzy tsunami. Oto pięć rzeczy, które musimy szybko zrobić, żeby ją uratować”).Poza tym cyfryzacja i informatyzacja służby zdrowia jest dopiero w powijakach – brakuje możliwości zdalnego umawiania wizyt, zarządzania pulą wolnych terminów, mamy przerost zatrudnienia w szpitalach. O ile lekarzy mamy najmniej w Europie – w przeliczeniu na 1000 mieszkańców, według Eurostatu mamy 2,4 lekarza – o tyle jesteśmy w czołówce pod względem liczby łóżek szpitalnych. Nie wszystkie są potrzebne, nie wszystkie są tam, gdzie powinny. Ale nikt się tym specjalnie nie przejmuje, a kasa jest przepalana. Czy można to zmienić? I jak?Czytaj też: Skąd wziąć lekarzy do walki z pandemią? Posłanka PiS chce odebrać ich Niemcom, wojewodowie biorą medyków „w kamasze”. Oto pięć pomysłówCzytaj też: Jak w erze Covid-19 dostać się do lekarza i bezpiecznie zorganizować leki? Oni załatwią poradę lekarską, wykupią leki i dostarczą je do domu. Ile to kosztuje?Lepsze leczenie prywatne, czy publiczne? Teoria dziurawego wiadraPrywatne ubezpieczenie zdrowotne ma już ponad 3,1 mln Polaków. To o 10,6%. więcej niż w 2019 r. Prywatne ubezpieczenie dla wielu osób staje się nie luksusem, ale koniecznością żeby móc zacząć jakiekolwiek leczenie – tym bardziej, że w pandemii dostanie się do lekarza stało się jeszcze bardziej utrudnione. Prawdopodobnie na koniec roku Polacy wydali na dodatkowe prywatne ubezpieczenie zdrowotne rekordowy 1 mld zł (nie licząc abonamentów!).Pomysłem na to, by urealnić popyt na wizyty u lekarza mogłoby być symboliczne współpłacenie pacjenta za wizyty (np. 5-10 zł), albo wprowadzenie dodatkowej składki zdrowotnej dla osób zatrudnionych na etatach, którą płaciłby pracodawca. Żaden z tych pomysłów nie ma szans na realizację z powodów politycznych.„Największym problemem służby zdrowia w Polsce jest nierówny dostęp do leczenia, do wizyt specjalistów, do prostych świadczeń. Problem jest złożony – Narodowy Instytutu Zdrowia Publicznego (NIZP) przeprowadził badania, z których wynika, że osoby z wykształceniem podstawowym żyją krócej o 12 lat, niż osoby z wykształceniem wyższym. To jest prawdziwy problem i skala wykluczenia społecznego”– mówi Wojciech Wiśniewski. O skali problemu świadczy inna udowodniona zależność. Podobno jeśli chcemy wiedzieć, czy mamy szanse wygrać z rakiem powinniśmy sprawdzić swój kod pocztowy. Są badania NIZP, które udowadniają, że miejsce zamieszkania decyduje o szansach na wyleczenie – problemem nie jest tylko dostęp do lekarza, ale do autobusu, czy pociągu, którym do lekarza można Bo mamy scentralizowany system leczenia onkologicznego, a osoby z małych ośrodków rezygnują na pewnym etapie z dalszych badań i leczenia albo nigdy do lekarza nie trafią. A jeśli tak, to żadne podnoszenie składki zdrowotnej nie poprawi sytuacji zdrowotnej Polaków, bo problem leży nie tylko w braku pieniędzy, ale też w strukturze „prywaciarze” muszą konkurować z NFZ-em? „Oni się powinni uzupełniać”Czy w tej skomplikowanej sieci zależności i powiązań, prywatna służba zdrowia, która jest lepiej zarządzana i zoptymalizowana kosztowo, może być wzorem i sposobem na skrócenie kolejek? Zdania są podzielone.„Istnieje prosta zależność – im gorsza jakość publicznej służby zdrowia, tym większe wydatki prywatne. Jest to jeden z najlepszych mierników niesprawności systemu publicznego. Pogląd o tym, że jeśli ktoś leczy się prywatnie, to nie blokuje kolejek w placówce publicznej, jest tylko w połowie prawdziwy. Można to prosto wyjaśnić – skoro mamy najmniej lekarzy w Unii Europejskiej, to ten sam lekarz musi pomagać pacjentom w publicznym i prywatnym systemie. I leczy w kilku placówkach, podczas gdy dobrze wynagradzany mógłby wspierać w całości zasoby publiczne”– mówi Wojciech Wiśniewski. Czy publiczna i prywatna ochrona zdrowia, zamiast konkurować o te same zasoby lekarzy, nie mogłyby być w jakiś sposób komplementarne? Zapytałem o to Dorotę Fal, ekspertkę od służby zdrowia z Polskiej Izby Ubezpieczeń, która potwierdza: w Polsce za mało pieniędzy idzie na zdrowie.„Proste podniesienie składki może okazać się nieskuteczne. Ponad 50% zebranej składki zdrowotnej pochodzi od osób zatrudnionych na umowę o pracę. Mamy do czynienia z sytuacją w której mniejszość składkujących utrzymuje większość tych, którzy płacą mało albo nic. Proste podniesienie składki może zwiększyć poczucie niesprawiedliwości społecznej i zostać odebrane jako podniesienie obciążeń podatkowych. Może zamiast zwiększać składkę, być może należałoby zmienić zasady rozliczeń, zmienić obciążenie dla poszczególnych grup”– mówi Dorota Fal z PIU. Sytuacja rządu jest nie do pozazdroszczenia. Trzeba będzie podjąć jakieś działania, bo sytuacja budżetu NFZ może się pogarszać wraz z malejącą liczbą pracowników, odchodzeniem starszych roczników na emeryturę, rosnącą liczbą chorych i drożejącymi procedurami medycznymi. Albo zapłacimy w podatkach, albo w składkach. Tylko nie widać na razie nikogo, kto by sprawił, że jednocześnie będzie płacić zdjęcia: PixaBay
Stopy procentowe w Polsce rosną nieustannie od października 2021 r. Jeszcze we wrześniu 2021 r. wynosiły zaledwie 0,1 proc., tymczasem po ostatniej czerwcowej podwyżce poziom stóp to 6,00 proc. To najwyższy poziom od połowy 2008 r. 8 czerwca 2022 r. Rada Polityki Pieniężnej ogłosiła dziewiątą z rzędu podwyżkę stóp. A już 7 lipca kolejna podwyżka stóp. Zobacz również RPP podjęła decyzję! Kolejna podwyżka stóp procentowych. „Najwyższe od 18 lat” Prezydent podpisał i będą wakacje kredytowe od sierpnia. Jak z nich skorzystać? [ZASADY] Podwyżka stóp procentowych – o ile punków bazowych? Taki scenariusz przewidywali ekonomiści. Jarosław Sadowski, główny analityk Expander Advisors, mówił nam już we wtorek, 7 czerwca, że jego zdaniem stopa referencyjna może wzrosnąć do 6 procent. To kolejna zła wiadomość zarówno dla osób, które dopiero planują zaciągnąć kredyt hipotecznych, jak i tych, którzy już go spłacają. – Moim zdaniem czerwcowe posiedzenie RPP przyniesie podwyżkę stóp o 75 pkt bazowych, z 5,25 proc. do 6 proc. Dodatkowo nie będzie to ostatnia podwyżka, prawdopodobnie w kolejnych miesiącach czekają nas jeszcze podobne decyzje. W tym momencie wydaje się, że stopy maksymalnie mogą urosnąć do 8 proc. – podkreślał analityk. 75 pkt to coś, czego spodziewa się większość. Jest to najbardziej prawdopodobny scenariusz, ale nie wykluczam skromniejszego ruchu - o 50 punktów bazowych. Nawet jeśli czerwcowa podwyżka będzie spora, to kolejne będą pewnie już mniejsze. Szczyt inflacji ma przypaść w wakacje, a biorąc pod uwagę spodziewany górny pułap stóp, czyli 7-7,5 procent, to RPP musi zwolnić, bo za moment nie będzie miała czego podwyższać Podwyżka stóp procentowych a zdolność kredytowa – kredyt i mieszkanie o połowę mniejsze Wzrosty stóp procentowych wpływają na zdolność kredytową Polaków. Ta spadła w ciągu ostatnich dziewięciu miesięcy o ok. 50 procent. – Osoby, które jeszcze we wrześniu, przy tych samych zarobkach, mogły liczyć na kredyt w wysokości 400 tys. złotych na 25 lat, teraz otrzymają maksymalnie ok. 211 tys. złotych – wyjaśnia Jarosław Sadowski. Ponieważ dostępna kwota kredytu spadła niemal o połowę, to podobnie zmniejszyła się powierzchnia mieszkania, jaką można kupić. Jeśli ktoś jeszcze na początku października mógł pozwolić sobie na 60-metrowy lokal, to przy takiej samej cenie mkw., dostępna dla niego powierzchnia mieszkania spadnie do 32 mkw. Trzyosobowa rodzina z dochodem na poziomie dwóch średnich krajowych, czyli ponad 8,5 tys. zł netto miesięcznie mogła w 2021 r. pożyczyć 700 tys. zł na 25 lat. Obecnie stać ją na zaciągnięcie kredytu na kwotę 410-420 tys. złotych. Żeby otrzymać 300 tys. zł musimy zarabiać ok 6 tys. zł „na rękę”. To oznacza, że przy tych zarobkach we Wrocławiu stać nas obecnie na zakup kawalerki albo czasem np. dwóch pokoi w słabszej lokalizacji lub do generalnego remontu Bartosz Turek, główny analityk HRE Investments Zobacz również Mieszkania we Wrocławiu na sprzedaż. Oferta gminy Wrocław: cena, metraż, lokalizacja Zobacz, gdzie i za ile kupić działkę budowlaną we Wrocławiu Podwyżka stóp procentowych – o ile wzrośnie rata kredytów? Podwyżka stóp NBP oznacza kolejny wzrost rat spłacanych już kredytów. Jak pokazują wyliczenia Expander Advisors, w przypadku kredytu udzielonego na początku października 2021 r. na kwotę 300 000 zł na 25 lat, po czerwcowej decyzji RPP, rata wzrośnie o ok. 150 zł. Z kolei w porównaniu z początkiem października, czyli w wyniku dziewięciu podwyżek, rata takiego kredytu wzrośnie już o 1 169 (z 1 440 zł do 2 609 zł). Kredytobiorcy kolejną podwyżkę mogą jednak odczuć z opóźnieniem, bo wzrost raty może się pojawić dopiero za kilka miesięcy, w zależności od aktualizacji WIBOR-u 3M lub 6M. – Podwyżki stóp powinny w coraz mniejszym stopniu przekładać się na raty kredytów. WIBOR 3M wynosi obecnie 6,7 proc., WIBOR 6M 6,94 proc., czyli ta różnica jest w okolicach 1,5 proc na korzyść WIBOR-u. Oznacza to, że rynek uwzględnił już nie tylko czerwcową, ale też co najmniej mającą nadejść w lipcu podwyżkę stóp – mówi Turek. Standardowo różnica między WIBOR-em 3M i stopą referencyjną powinna wynosić ok. 0,25 proc. Jeśli zaczynamy zbliżać się do końca cyklu podwyżek stóp procentowych, to i ta dysproporcja powinna zacząć się zmniejszać. Jeżeli jednak stopy dalej będą rosły i osiągną poziom 8 proc, to wówczas rata wspomnianego kredytu wyniesie już aż 2 930 zł. Szacowany wzrost rat kredytów hipotecznych WIBOR 3M Oprocentowanie kredytu Rata Wzrost od początku października 2021 Początek października 2021 0,24% 3,11% 1440 zł - Po podwyżce majowej 6,34% 9,21% 2544 zł 1104 zł Po podwyżce czerwcowej 6,66% 9,53% 2609 zł 1169zł Gdyby stopa referencyjna NBP wzrosła do 7% 7,20% 10,07% 2720 zł 1280 zł Gdyby stopa referencyjna NBP wzrosła do 7,5% 7,70% 10,57% 2824 zł 1385 zł Gdyby stopa referencyjna NBP wzrosła do 8% 8,20% 11,07% 2930 zł 1490 zł źródło: Expander Advisors – Najbardziej prawdopodobny dziś scenariusz jest taki, że w przypadku kredytu na 300 tys. zł zaciągniętego na 25 lat rata nie przekroczy poziomu 3 tys. złotych. Zaś w drugiej połowie 2023 r. raty powinny zacząć spadać – dodaje analityk HRE Investments. Podwyżka stóp procentowych – czy warto teraz wziąć kredyt mieszkaniowy? Wiele osób zastanawia się czy warto teraz kupować mieszkanie na kredyt, bo za chwilę będzie jeszcze gorzej? Czy może poczekać aż sytuacja na rynku się unormuje a stopy najpierw przestaną rosnąć a potem zaczną spadać? Sytuacja jest tak dynamiczna, że ciężko to oszacować. Jeżeli w najbliższym czasie chcemy kupić mieszkanie i to jest kwestia miesięcy, to mimo wszystko lepiej kupować je teraz. Z każdym kolejnym miesiącem coraz trudniej będzie bowiem uzyskać kredyt hipoteczny. Jednocześnie lepiej nie przesadzać z kwotą zadłużenia, żeby za kilka miesięcy nie mieć problemu ze spłatą raty Jarosław Sadowski, główny analityk Expander Advisors – Natomiast, jeżeli jesteśmy w stanie odłożyć decyzję o zakupie mieszkania o rok lub dłużej, to nie musimy podejmować nerwowych ruchów. Wtedy najlepiej po prostu się rozglądać i dokonać zakupu wtedy, gdy znajdziemy ofertę, która spełnia nasze oczekiwania, a jednocześnie mieści się w zakładanym budżecie – dodaje. Podobnego zdania jest Bartosz Turek: – Jeżeli ktoś ma solidny wkład własny, „poduszkę finansową” i pewność zatrudnienia, nie powinien obawiać się wzięcia kredytu. Dziś może nawet wynegocjować niższą niż przed rokiem marżę. Do tego szybko rosnące koszty budowy sugerują, że w kolejnych miesiącach i mieszkania będą droższe. Jak jeszcze na banki zostaną nałożone wielomiliardowe dodatkowe koszty, związane z obsługą wakacji kredytowych, to i o kredyt może być niedługo trudniej niż dziś. Czy wzrosty stóp procentowych wpłyną na ceny mieszkań we Wrocławiu? Według danych ceny ofertowe w maju 2022 r. we Wrocławiu na rynku pierwotnym i wtórnym przekroczyły już średnio 10 tys. złotych. Ceny transakcyjne są bliższe 9 tys. złotych. To oznacza, że przy malejących zdolnościach kredytowych, średnio za 50-metrowe mieszkanie we Wrocławiu zapłacimy obecnie 450-500 tys. złotych. Czy dalsze podwyżki stóp procentowych mogą wpłynąć na zmniejszenie cen nieruchomości w niedalekiej przyszłości? Z jednej strony podwyżki stóp procentowych coraz bardziej ograniczają dostępność kredytów hipotecznych, a tym samym popyt na mieszkania. Z drugiej, mamy bardzo wysokie koszty materiałów budowlanych i ogromny popyt na rynku najmu. Z raportu Expandera i wynika, że w kwietniu stawki najmu we Wrocławiu były aż o 43% wyższe niż przed rokiem i był to największy wzrost wśród 15 badanych miast. To wszystko może się równoważyć, a w związku z tym ceny mieszkań mogą pozostawać stabilne. Nie spodziewam się ani gwałtownych spadków, ani gwałtownych wzrostów Jarosław Sadowski, główny analityk Expander Advisors – Spadki cen mieszkań są mało prawdopodobne. Nieruchomości dobrze chronią przed inflacją, trzymają wartość, więc obecnie ich podaż spada, bo przy galopującej inflacji nie ma tak wielu chętnych na sprzedaż. Deweloperzy również wolą zmniejszyć liczbę sprzedawanych mieszkań, ale nie obniżać ich cen. Dodatkowo jest duża szansa, że w 2023 r. poradzimy sobie częściowo z inflacją i w interesie rządu i RPP będzie to, abyśmy wrócili na ścieżkę rozwoju gospodarczego. To tym bardziej nie pozwoli na spadki cen mieszkań – dodaje Bartosz Turek. Wakacje kredytowe i rządowe obietnice pomocy dla kredytobiorców Rosnące raty kredytów mieszkaniowych to coraz większe wyzwanie dla spłacających kredyty złotówkowe. Dlatego w ostatnim czasie rząd zaproponował pakiet pomocowy dla kredytobiorców, w którym znalazły się propozycje wakacji kredytowych, odejścia od WIBOR-u i wzmocnienia Funduszu Wsparcia Kredytobiorców. Dużym zainteresowaniem cieszy się zwłaszcza propozycja wakacji kredytowych. Zgodnie z projektem kredytobiorcy będą mogli z nich skorzystać w dwóch miesiącach trzeciego i czwartego kwartału 2022 r. oraz po jednym miesiącu w każdym z kwartałów 2023 roku. Wakacje mają zacząć obowiązywać od lipca 2022 r. Wakacje kredytowe to dobry pomysł z punktu widzenia osób, które już wzięły kredyty. Są one jednak złą informacją dla banków, które - jeżeli wakacje będą dostępne dla wszystkich „złotówkowiczów” - poniosą koszt ok. kilkunastu miliardów złotych. To wpłynie również na podniesienie cen usług bankowych i nowych kredytów. Odczytuję ten pomysł rządu jako realną pomoc zadłużonym, ale też po części jako formę redystrybucji dochodu pomiędzy obywateli, którzy mając oszczędności będą mogli je wydać, dorzucając cegiełkę do ożywienia gospodarki, gdy opanujemy choć częściowo inflację Bartosz Turek, główny analityk HRE Investments Czy jednak nie powinniśmy powstrzymać się od skorzystania z wakacji kredytowych w obawie przed np. obniżeniem naszej zdolności kredytowej i trudnościami w zaciągnięciu kredytów na mieszkanie w przyszłości, o czym zaczynają ostatnio informować przedstawiciele banków? – Banki często tak straszą, jest to próba przekonania kredytobiorców, żeby nie skorzystali z pomocy w postaci wakacji kredytowych, dzięki czemu sektor bankowy nie poniesie aż tak dużego kosztu. Nie spotkałem się dotychczas z sytuacją, żeby skorzystanie z darmowych (covidowych) wakacji kredytowych uniemożliwiło wzięcie kredytu. Nie wyobrażam sobie tego na poważną skalę, bo przecież korzystając z wakacji kredytowych korzystam jedynie z przysługującego mi prawa, a nie zalegam bankowi ze spłatą – ocenia ekspert HRE Investments i dodaje: – Mówiąc pół żartem, banki z powodu wakacji kredytowych powinny się obrazić na rząd, a nie na potencjalnego klienta - kredytobiorcę, który z wprowadzonej ustawowo pomocy skorzysta.